
Czy nie jest lepiej zacząć biegać niż w nieskończoność poszukiwać narzędzia do resetu siebie?
Takie pytanie mnie dziś naszło (bieganie podaję za swój przykład, można je zastąpić czym się tylko chce oczywiście).
Często poszukujemy czegoś, dzięki czemu poczujemy się lepiej, świeżej. Odetchniemy od zmartwień dnia codziennego. Poczujemy siłę i chęć do życia. Po prostu „odchamimy się” albo jeszcze dobitniej można to nazwać #$%^&*. Ale w tej samej chwili przychodzi niepewność i szukamy argumentu, aby tego nie zrobić. Pytamy rodzinę i znajomych „czy warto biegać?” I jeśli uzyskamy odpowiedz „tak, warto” lub „spróbuj, przekonasz się” to chwała Bogu, nie demotywuje nas. Gorzej jak usłyszymy „Ty wariacie!”, „po co Ci to?”, „na łeb upadłeś?”.
I ja też tak miałem. Znaczy od najbliższych usłyszałem „spróbuj, przekonasz się”. Ale zanim rozkręciłem się z bieganiem słyszałem różne opinie od znajomych, i nazwijmy ich, tej dalszej rodziny, „A po co”, „ przecież nic to nie daje” i wiem, ze mówią to osoby, które nie biegają. Które nawet nie spróbowały, nie miały odwagi się spocić! Lecz kiedy mówi to osoba, która to rzuciła,… to widocznie nie jest to dla niej.
Ale nigdy, przenigdy, nie posłuchałem ich. I zacząłem.
Zawsze robię „po swojemu”. Muszę spróbować zanim ocenię. Tobie też tak radzę. Nie bój się spróbować. Nie bój się spocić. Nie bój się słów sąsiadów „po co biega? (Moi są oki, może dlatego, że sami biegają).. nie bój się zrobić jeden krok. Lepiej, spróbować niż żałować, że nigdy nie korzystałem z szans poprawy swojego życia. Tym bardziej, że ktoś to CI mówi. Ten ktoś to ja 😉
Gdybym nie spróbował, nie poznałbym wielu wspaniałych, inspirujących i motywujących swoją postawą osób. Nie poznałbym swoich granic. I pewnie nie napisałbym tego nudzącego wywodu, który czytasz:P sorry jeśli nudzę, ale chcę się podzielić i nakłonić do spróbowania. Nie bania się. Nie posłuchania „tych wszechwiedzących” tylko zrobienia swojego ONE STEP.
Przekonałem choć trochę?:) Pewnie jeszcze nie raz, nie dwa będę coś o tym pisał ale to tylko dlatego, ze bieganie pobudza do myślenia i refleksji. Serio. Kiedy biegnę, nie myślę o bieganiu. Nie myślę ile mam przebiec lub w jakim czasie, no chyba, że muszę na obiad zdążyć. Ale w bieganiu często, zawsze nachodzą mnie myśli i rozwiązania „zapytań”, które napotkalem w tym dniu lub z którymi się borykam już jakiś czas.
To nie koniec jeszcze, do następnego:)