Jak zawsze po biegach, po czasie euforii, przychodzi czas rozkminy, pytań i wniosków na przyszłość. Zebranie wszystkich myśli w jedną całość. Z głowy napełnionej po czubek endorfinami jest to trudne ale konieczne, aby móc w przyszłości zrobić to samo lub…o ciut lepiej. Ale teraz nasuwają mi się bardziej pytania dla „spowalniaczy”.
Spowalniacz nr. 1
Dlaczego wbiegasz przed wózek?
Jeśli bieganie sprawia Ci wielką przyjemność, robisz to dla siebie i dla swojego zdrowia fizycznego. Szanujesz innych biegaczy za to, że zamiast siedzieć na kanapie w niedzielne przedpołudnie uprawiają dziwaczną aktywność zwaną bieganiem (gdyby nam dołożyć dzidy bylibyśmy jak wojujące plemię), to dlaczego TO ROBISZ? WYBIEGASZ przed wózek. Niczym spłoszony zając wyskakujący zza krzaka wbiegasz przed biegacza z wózkiem nie patrząc czy ON tam w ogóle jest. Czy Ty wiesz jak trudno jest zahamować? Czy chcesz stracić zdrowie? Chcesz uszkodzić sobie łydkę, kostkę, stopę i co tam jeszcze możesz sobie uszkodzić? Na pewno po takim spotkaniu nie ukończysz tego biegu. I nie wiadomo czy ukończysz jakikolwiek inny bieg. Naprawdę, kontuzja może przysporzyć Ci problemów na długi czas. Dlatego proszę Cię bardzo, jeśli bierzesz udział w biegu ulicznym, w dużej grupie biegaczy, a na pewno z biegaczem z wózkiem, to proszę nie wyskakuj przed niego podczas wyprzedzania. Jeśli musisz, wyprzedź, ON nie będzie zły, ale nie wbiegaj przed wózek. Uwierz mi, ten ułamek sekundy w którym wyprzedzasz nie jest wart utraty zdrowia. A dodatkowo, tata biegacz trochę wtedy klnie. I po co to?!
Spowalniacz nr. 2
Dlaczego plujesz nie patrząc „na kogo”?
Drugą grupę, która bardzo mnie irytowała, nazwałbym „plujki”. Naprawdę rozumiem, że śliniaków na trasie nie używamy, chusteczek higienicznych też raczej nie. Smarki i ślina wycieka z ciebie niemiłosiernie, ale na litość boską nie musisz chlapać na prawo i lewo. Chcesz, musisz wypróżnić swoje zbiorniki na ślinę ale nie rób tego na innego biegacza. Spójrz najpierw trochę w prawo i lewo czy akurat nie przebiega obok ktoś inny. Jak to się ma do wózka? A tak, że na szybce przedniej od wózka dziecięcego, mimo, że nie padał deszcz, można było zaobserwować krople wody. No skąd się zabrały? Tego nie wie pewnie nikt. Uwierz mi, nie jest trudno zetrzeć tego z szybki, korona z głowy mi nie spadnie ale wygląda to bardzo obrzydliwie i irytuje. A nawet nie usłyszymy „sorry, nie widziałem”, takim mógłbym jeszcze darować słowa „pozdrowienia”. Ale kiedy widzisz, że ktoś strzepuje „coś” z ręki albo wypluwa z ust w Twoim kierunku…no sorry ale biegacze to nie dzikusy chyba. Trochę kultury.
Spowalniacz nr. 3
Dlaczego… zbędne komentarze pro-amatorów?
A ta grupa „pro-amatorów-komentatorów”, ubranych w jak najbardziej firmową odzież, z nowoczesnymi pewnie butami, żelami przy pasie, planami treningowymi ułożonymi z 20letnim wyprzedzeniem biegu, rozbawia mnie najbardziej. Nie zatrzymują, nie hamują w sposób fizyczny, ale psychiczny/mentalnie bardzo. Bo wyobraźcie sobie, że biegniecie z wózkiem a obok Ciebie biegnie grupa znajomych, proamatorów-komentatorów, którzy obserwują otoczenie, komentują i dzielą się opinią ze wszystkimi dookoła (może mają również problemy ze słuchem). Fajnie, że macie swoje zdanie, fajni, że Pani przed wami ma ładne pośladki, chwała jej za to. Co komu, gdzie podskakuje i jak wysoko… to sprawa bardzo osobista. Może masz jakieś problemy sfery emocjonalno-seksualnej ale… odpuść sobie dzielenie się tym na głos. Może to ta Pani z ładnymi pośladkami usłyszała i zrobiło się jej miło (mam nadzieję) ale osobie walczącej z otyłością z pewnością nie było przyjemnie. Naprawdę. Jestem mężczyzną, żonatym, z dwójką dzieci ale cały czas mężczyzną i też widzę atrakcyjne biegaczki. Na pewno są miłym i przyjemnym dodatkiem dla oka upiększającym zawody ale pozostawiam to dla siebie. I nie muszę na głos komentować ich krągłości. A osoby z otyłością… są NAJLEPSZYM MOTOREM wzbogacającym bieg. Bo jeśli widzisz, że osoba walczy z samym sobą, na każdym kilometrze biegnie dalej, to ma to coś co nazywa się SIŁA. Uwierz mi, że jednym z najtrudniejszych wyborów mogło być dla niej zapisanie się na ten właśnie bieg. Ale jest silna i zmotywowana aby zmienić coś w sobie. A TY „proamator-komentator” oceniasz ją po wyglądzie? Wstydź się cieniasie ubiorczyku w markową odzież.
Biegnąc dalej…
Po wytarciu wózka, po znokautowaniu paru hamujących (żart ale wulgaryzmy poszły). Ruszyliśmy dalej. Spotykamy kolejną grupę proamatorów-komentatorów wyrażających na głos opinie „z tym wózkiem to lepiej żebyś poszedł na spacer z dzieckiem, a nie biegasz. I tak nie osiągniesz tego co zamierzasz…ku#$% spowalniasz!” Nie wiem skąd oni wiedzieli co chcę osiągnąć, ale rozbawiło mnie to bardzo no i ten dodatek na końcu, żałosne.
Kiedy dotarliśmy z Leosiem na metę, uradowani, że cel który sobie wyznaczyliśmy został osiągnięty z nawiązką, to łzy radości w moich oczach pojawiły się samoczynnie. Nie musiałem za nimi długo czekać. To jest nasz wyczyn. Daliśmy radę. Bo kiedy chcesz przekroczyć czas poniżej dwóch godzina na „połówce” biegnąc z wózkiem… to trzeba nazwać wyczynem. Nasze #BREAKING2 osiągnięte, no prawie jak mój idol Eliud Kipchoge… tylko, że on robił cały maraton, ale bez wózka 🙂 W oczekiwaniu na trzeciego MUSZKIETERA, a no właśnie, tak ochrzciłem nas kiedy trenowaliśmy razem. Leoś w wózku, Remik i ja. Trzej muszkieterów, jak możemy wysłuchać w jednej piosence… „Było nas trzech, w każdym z nas inna krew, ale jeden przyświecał nam cel.” Taka trójka zwariowanych biegolódków. Ale wracając do marudzenia. Kiedy przybył na metę również Remik, opowiedział, że Ci Panowie,
pro-amatorzy-komentatorzy zostali w tyle, a wymijając ich pomyślał, że przypomni im tego „spacerującego biegacza z wózkiem” którym się tak zajmowali w komentarzach „On już jest na mecie Panowie, jakoś Was wyprzedził”. Na nic im się zdały komentarze „…po co, za wolno, spacerowicz…”. Swoje zrobiliśmy, ukończyliśmy, dobiegliśmy cali i zdrowi.

A teraz krótka, mała refleksja.
Nie bądźcie jak plujki, spowalniacze czy pro-amatorzy komentujący każdego dookoła. Jesteś NAJLEPSZĄ wersją siebie samego, nie muszącą się z nikim porównywać, za nikim biegać i nikogo opluwać. Trochę kultury drogi biegaczu/biegaczko. Niech zdrowa rywalizacja będzie najważniejsza.
To tyle w temacie kultury. Oczywiście na kilka tysięcy ludzi tych spowalniaczy było pewnie mało, ale mi się akurat tacy trafili na trasie… to o nich napisałem 😉
(o kibicach, rewelacyjnej atmosferze podczas biegu, nakręconych pozytywnym nastawieniem i dopingu przed-w trakcie-po biegu będzie już niedługo bo tego było zdecydowanie więcej i zasługuje na trzy zdania :))